piątek, 21 lipca 2017

Dzień dwunasty. Snorkling na Koh Tao i rajskie Nanguyan Island.

Wycieczkę katamaranem ( Lomprayah)  na pobliską Koh Tao ( Wyspę Żółwia) polecał nam Peter. Tu, w Lamai, działa pewnie kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt miejsc, agencji turystycznych i zwykłych sklepów, które oferują takie wycieczki, organizowane przez kilka firm. Ceny wszędzie takie same- 2200 BTH za dorosłego i 1600 BTH za dziecko. Drogo-:( Nasz miły pan z recepcji Marina Villa podpowiedział, żeby spróbować skontaktować się z tymi touroperatorami osobiście. Napisałam więc maila do trzech firm, odpowiedziały dwie i najtańsza okazała się oferta Ruangsri ( www.rsruangsritour.com) - po zniżce 1700 BTH  za dorosłego i 1200 BTH za dziecko ( + po 100 BTH za wejście na teren Nangyuan Island Dive Resort). Warto zapamiętać ten patent-:)
Wcześnie rano (7.20) przyjechał po nas busik, który wraz z kilkoma innymi turystami zawiózł nas do przystani,  gdzie mieści się główne biuro Ruangsri i skąd wypływają te wszystkie speed boaty. Katamaranem byłoby pewnie wygodniej, ale speed boat jest bardziej klimatyczny, mały-gdy stanie na snorkling to do wody wchodzi zaledwie 15-20 osób.



W cenie wliczone było lekkie śniadanie w porcie, lunch w formie bufetu w restauracji na Koh Tao, zimne napoje w czasie rejsu i podwieczorek w postaci świeżych ananasów i arbuzów oraz przede wszystkim- sprzęt do snorklingu.
 Koh Tao oddalona jest od Samui o około 70 km, podróż trwa 1, 5h. Dawniej była miejscem odosobnienia dla więźniów politycznych, dziś znana jest jako raj dla nurków.Nie wiem, do której z małych zatoczek przybiliśmy, by przez ponad godzinę obserwować ten fascynujący , podwodny świat. Rafy koralowe i przepiękne ryby różnej wielkości, kształtów i kolorów- niestety nie miałam czym pstryknąć choćby jednej fotki. Moja rodzinka radziła sobie nieźle z maską i rurką, ja ostatecznie założyłam swoje pływackie okularki, po tym jak ze dwa razy napiłam się wody-:)

Po bardzo sympatycznym, tajskim lunchu gdzieś na lądzie na Koh Tao wyruszyliśmy dalej...

aż do małego, prywatnego raju - wyspy Koh Nang Yuan ( Wyspa Wietnamskiej Księżniczki).
To w zasadzie trzy wysepki, połączone piaszczystą ławicą, faktycznie przepiękne. Nic dziwnego, że znalazły się na liście 10 najpiękniejszych wysp świata ( jeśli wierzyć przewodnikowi Dumont). Wyspa jest w całości prywatna, wstęp 100 BTH. Nie można wnosić na nią plastikowych butelek i zostawać po godzinie 17.00, chyba, że nocuje się w jedynym dostępnym tu resorcie.


Przede wszystkim jest to centrum nurkowe a także raj dla miłośników snorklingu- choć rafy przy Koh Tao zrobiły na nas większe wrażenie




Można wspiąć się na punkt widokowy, skąd widok jest naprawdę oszałamiający.
Spędziliśmy na Ko Nangyuan naprawdę miło czas. Bardzo polecamy tą wycieczkę!



W drodze powrotnej spotkały nas dwie zabawne sytuacje- zabawne, bo skończyły się dobrze. Parę minut drogi przed portem zabrakło nam paliwa. Okazało się, że jedna hiszpańska rodzina wczoraj dokładnie tą samą łódką była na innej wycieczce i już to przeżyła- wczoraj czekali na ratunek 2 godziny, więc dziś mając przez oczami podobną wizję miły Hiszpan wpadł szał i zatrzymał inną, przepływającą łódkę, która poratowała nas karnistrem paliwa.Na to wszystko lunął deszcz- taki, jak to tylko może padać w Azji podczas pory deszczowej-:)
Ale dopłynęliśmy i bezpiecznie dotarliśmy do hotelu

A później znów wyszło słońce..


A wieczorem na "naszej"plaży Lamai było jeszcze piękniej..


Podróż powrotna i powakacyjne refleksje..

Można było zrobić to inaczej- chociażby kupić bilet lotniczy bezpośrednio z Koh Samui do Bangkoku, albo podróż rozłożyć na dwa dni. Ale gdy...