wtorek, 18 lipca 2017

Dzień ósmy.Podróż na Koh Samui.

Jeszcze wieczorem żegnamy się z Peterem Panem- wstaje skoro świt, więc będzie mógł wcześnie wyruszyć w kierunku granicy i odzyskać dowód rejestracyjny auta. My musimy opuścić hotel dopiero przed 10.00.
Zgodnie stwierdzamy, że dzięki Peterowi udało nam się przeżyć parę rzeczy, zobaczyć, zrobić inaczej- było bezpiecznie, zabawnie, elastycznie i spontanicznie- szczerze polecam- wyprawa z Peterem nie przypomina zupełnie typowych zorganizowanych wycieczek.  Peter ma obecnie na tapecie naprawdę oryginalne kierunki, lubi przecierać szlaki, kto wie, czy i my nie skorzystamy jeszcze z jego usług, jeśli tylko zdecydujemy się na powrót do Azji.
Hotel w cenie noclegu oferuje transfer na lotnisko w Siem Reap. Transport jest dość nietypowy, bo odbywa się tuk- tukami- nasze torby jadą odrębnym tuk- tukiem i to cud, że nie wypadają na żadnym z zakrętów.



Lotnisko w Siem Reap jest nowe, nie duże ,ale bardzo ładne choć wszystkie procedury trwają dużo dłużej niż zwykle, więc warto zarezerwować nieco więcej czasu.


Krótki, godzinny lot do Bangkoku tanimi liniami Air Asia, przesiadka i lot do Surat Thani- wybraliśmy najtańszą z możliwych opcji. Przed każdym startem przemiły głos stewardesy oddawał cześć zmarłemu królowi i zapewniał, że pozostanie na zawsze w ich sercach.
Na lotnisku w Surat Tahni ,na specjalnym stanowisku Air Asia sprzedają transfery na Koh Samui i inne wyspy- najpierw autobus do portu ( około 1, 5 h), prom i transfer busem bezpośrednio do hotelu ( 400+200 BTH).
 Udekorowani specjalnymi naklejkami biegniemy do autokaru, który stoi już przed wejściem. Naklejki okazują się bardzo pomocne- przemiłe Tajki kierują grupami podobnych jak  my baranów z naklejkami sprawnie i skutecznie. 

Prom jest stary, brudnawy i nawet nie można w czasie 2 godzinnego transferu napić się piwa.Cała podróż jest naprawdę męcząca, więc gdy ktoś ma dylemat jak często przemieszczać się w Tajlandii, to polecam wziąć pod rozwagę- tak naprawdę straciliśmy cały dzień na podróż na Koh Samui ( fakt, że z Kambodży)



Meldujemy się w hotelu, który polecił nam Peter Pan- Marina Villa. Jak to mawia Peter: idealna opcja dla tych, którzy chcą przyoszczędzić- czysty, fajny, kameralny resort położony na samej Lamai Beach za bardzo rozsądne pieniądze ( rezerwacja przez booking ale można też przez ich stronę:)
Za namową Petera wybieramy opcję bez śniadań- obok znajduje się restauracyjka, która ma własną piekarnię i oferuje naprawdę niezłe śniadania ( nazywa się Will Wait).

.











Podróż powrotna i powakacyjne refleksje..

Można było zrobić to inaczej- chociażby kupić bilet lotniczy bezpośrednio z Koh Samui do Bangkoku, albo podróż rozłożyć na dwa dni. Ale gdy...