Jeszcze wieczorem żegnamy się z Peterem Panem- wstaje skoro
świt, więc będzie mógł wcześnie wyruszyć w kierunku granicy i odzyskać dowód
rejestracyjny auta. My musimy opuścić hotel dopiero przed 10.00.
Meldujemy się w hotelu, który polecił nam Peter Pan- Marina
Villa. Jak to mawia Peter: idealna opcja dla tych, którzy chcą przyoszczędzić-
czysty, fajny, kameralny resort położony na samej Lamai Beach za bardzo
rozsądne pieniądze ( rezerwacja przez booking ale można też przez ich stronę:)
Za namową Petera wybieramy opcję bez śniadań- obok znajduje się restauracyjka, która ma własną piekarnię i oferuje naprawdę niezłe śniadania ( nazywa się Will Wait).
Zgodnie stwierdzamy, że dzięki Peterowi udało nam się
przeżyć parę rzeczy, zobaczyć, zrobić inaczej- było bezpiecznie, zabawnie,
elastycznie i spontanicznie- szczerze polecam- wyprawa z Peterem nie przypomina
zupełnie typowych zorganizowanych wycieczek.
Peter ma obecnie na tapecie naprawdę oryginalne kierunki, lubi
przecierać szlaki, kto wie, czy i my nie skorzystamy jeszcze z jego usług,
jeśli tylko zdecydujemy się na powrót do Azji.
Hotel w cenie noclegu oferuje transfer na lotnisko w Siem Reap.
Transport jest dość nietypowy, bo odbywa się tuk- tukami- nasze torby jadą
odrębnym tuk- tukiem i to cud, że nie wypadają na żadnym z zakrętów.
Lotnisko w Siem Reap jest nowe, nie duże ,ale bardzo ładne
choć wszystkie procedury trwają dużo dłużej niż zwykle, więc warto
zarezerwować nieco więcej czasu.
Krótki, godzinny lot do Bangkoku tanimi liniami Air Asia,
przesiadka i lot do Surat Thani- wybraliśmy najtańszą z możliwych opcji. Przed
każdym startem przemiły głos stewardesy oddawał cześć zmarłemu królowi i zapewniał, że pozostanie na zawsze w ich sercach.
Na lotnisku w Surat Tahni ,na specjalnym stanowisku Air Asia sprzedają
transfery na Koh Samui i inne wyspy- najpierw autobus do portu ( około 1, 5 h),
prom i transfer busem bezpośrednio do hotelu ( 400+200 BTH).
Udekorowani
specjalnymi naklejkami biegniemy do autokaru, który stoi już przed wejściem.
Naklejki okazują się bardzo pomocne- przemiłe Tajki kierują grupami podobnych jak my baranów z naklejkami
sprawnie i skutecznie.
Prom jest stary, brudnawy i nawet nie można w czasie 2 godzinnego transferu napić się
piwa.Cała podróż jest naprawdę męcząca, więc gdy ktoś ma dylemat jak często
przemieszczać się w Tajlandii, to polecam wziąć pod rozwagę- tak naprawdę
straciliśmy cały dzień na podróż na Koh Samui ( fakt, że z Kambodży)
Za namową Petera wybieramy opcję bez śniadań- obok znajduje się restauracyjka, która ma własną piekarnię i oferuje naprawdę niezłe śniadania ( nazywa się Will Wait).
.